THE UMBRELLA ACADEMY 2 – RECENZJA

The Umbrella Academy powraca z drugim sezonem!

Pierwszy sezon The Umbrella Academy to była istna jazda bez trzymanki – pełna szalonych zwrotów akcji, dziwacznych scen i jeszcze dziwaczniejszych bohaterów. Sukcesowi produkcji nie przeszkodził nawet fakt, że Doom Patrol miał premierę tego samego dnia (15 lutego 2019).

Dlaczego miałby przeszkodzić? Ponieważ Doom Patrol okazał się jeszcze bardziej szalony i dziwaczny, a do tego burzył czwartą ścianę z siłą buldożera i rysował granice absurdu na nowo. Jak się okazało, widzowie pokochali takie kino. Wpuścili do swoich domów obie rodziny i zostawili jeszcze miejsce na kanapie dla „The Boys”.

Widzowie pokochali bohaterów na opak

Doom Patrol i The Umbrella Academy mają ze sobą wiele wspólnego. Na przykład oba seriale są napędzane przez rodziny „na niby” czy przewodzone przez ekscentrycznego i emocjonalnie niedostępnego „ojca”. Oba flirtują z ideą superbohatera, który obdarzony niezwykłymi mocami, super jest tylko z nazwy. Widzimy zwykłych-niezwykłych ludzi z problemami, wobec których oczekiwania stawiane są wyżej niż sami mieliby ochotę skoczyć.

The Umbrella Academy i Doom Patrol to tylko z pozoru antagonistyczne seriale, walczące o tego samego widza. W rzeczywistości obie produkcje odnalazły własne drogi do krzywdzenia głównych bohaterów w najróżniejsze sposoby tor(tur)ując dla siebie różne trajektorie opowieści. Opowieści równie przyjemne w odbiorze, co eklektyczne i szalone.

Plakat promujący drugi sezon The Umbrella Academy

Księżyc spada z nieba? Spokojnie, mamy parasol!

Plan gry na drugi sezon jawił się przejrzyście. Bierzemy to, co zadziałało w sezonie pierwszym, ulepszamy to, co nie do końca działało i przyprawiamy tak, żeby w odbiorze było jeszcze bardziej intensywne i nieprzewidywalne. I oto rodzeństwo Hargreeves przez przypadek zostaje rozrzucone po latach 60’ w Dallas (gwoli ścisłości – lądują w tej samej alejce, ale w różnych latach). Jest to bezpośredni skutek zdarzeń, które mogliśmy obserwować w finale pierwszego sezonu. Szybkie przypomnienie – Vanya niszczy księżyc, księżyc spada na ziemię, apokalipsa, wszyscy kaput. No może nie wszyscy, ponieważ Numer 5 przenosi całą rodzinę w czasie, w nadziei, że uda się im wszystko naprawić, a przede wszystkim przeżyć. Jak dowiadujemy się z pierwszego odcinka drugiego sezonu, zamiast zapobiec poprzedniej apokalipsie, sprowadzają nową. W tle przewija się cały czas tajemniczy wątek ich ojca – Sir Reginalda Hargreevesa oraz walka ze skandynawskimi zabójcami nasłanymi przez organizację ochrony czasu – Komisję. Czy wspomniałem już o zabójstwie Kennedy’ego?

Czas rodzielić skłócone rodzeństwo

Lilu (Rita Arya)

To, co najbardziej doceniam w drugim sezonie, to praca showrunnera Steve’a Blackmana i jego scenarzystów. Świetnie spisali się w przygotowaniu narracji w taki sposób, aby bardziej skupiała się na dynamice występującej między rodzeństwem. Scenarzyści rozdzielili nasze parasolki i skazali na funkcjonowanie osobno w świecie, w którym są anonimowi. Pierwszy sezon pokazał jak bardzo dysfunkcyjna jest rodzina Hargreevesów. Drugi sezon, a konkretnie rozłąka bohaterów, pozwala widzowi zyskać dużo lepszy niż w pierwszym sezonie wgląd w ich stan emocjonalny i umysłowy.

Dodatkowo sezon drugi dokooptował członkom akademii postacie towarzyszące, na tle których mają szansę się wyróżnić. Postacie drugoplanowe w sezonie 2 istnieją jako soczewki, przez które lepiej widzimy naszych bohaterów, a nie jako pełnoprawni mieszkańcy serialu. Nie mam z tym żadnego problemu, biorąc pod uwagę liczbę głównych bohaterów, na których serial się opiera i czas antenowy, który trzeba między nimi podzielić. Jedyną gwiazdą drugiego planu, która mam nadzieję, że zostanie z nami na dłużej jest Lila (Ritu Arya), która wpadła w oko Diego… i moje.

Co słychać w latach 60. – wyjaśnione na poniższych eksponatach

Eksponat 1: Klaus.
Klaus (Robert Sheehan) rozpoczyna kult, gromadząc rzesze wyznawców poprzez przedstawianie tekstów R&B z lat 90. jako własne mądrości. Don’t Go Chasing Waterfalls staje się mantrą, nie wspominając już o tekstach Backstreet Boys.

Eksponat 2: Diego.
Batman z przeceny z pierwszego sezonu (David Castañeda) nie błyszczał w nim. W drugim sezonie Diego pozdrawia widzów z wariatkowa. Domorosły stróż prawa z kompleksem bohatera otrzymuje szansę, by obnażyć się przed widzami i robi to w zabawny i intrygujący sposób. PS. Nadal jest obiektem drwin rodzeństwa.

Eksponat 3: Allison.
Allison (Emmy Raver-Lampman) trafia do Teksasu z czasów praw Jima Crowa. Jest bez głosu, dzięki uprzejmości swojej siostry w sezonie pierwszym. Jednak stara się zabrać głos w sprawie równouprawnienia czarnoskórych osób w tych niebezpiecznych i odczłowieczonych realiach.

Eksponat 4: Luther.
Luther (Tom Hopper) był gorylem i pozostał gorylem, tylko tak jakby również metaforycznie. Przynajmniej mu za to płacą.

Eksponat 5: Numer 5.
Numer 5 (Aidan Gallagher) od razu po przeniesieniu do 1963 roku orientuje się, że coś poszło nie tak i nagle kolejne widmo apokalipsy (tym razem nuklearnej) puka do drzwi. Czas na kolejny skok w czasie i odnalezienie rodzinki. Aidan Gallagher jest fenomenalnie napędzany kofeiną.

Eksponat duch: Ben.
W końcu dostaje trochę więcej czasu antenowego, a jego relacje z Klausem stają się hmm.. bliższe. Na szczęście wybijanie Klausowi głupich pomysłów z głowy idzie mu równie słabo jak w pierwszej odsłonie.

Eksponat bonus: Vanya.

Uroczyście oświadczam, że nie cierpię tej aktorki, a teraz będę musiał nie cierpieć aktora, bowiem Ellen stała się Elliotem.
Wyobraź sobie, że jesteś scenarzystą, a twoja postać w sezonie pierwszym sieje postrach i zniszczenie, mordując rodzinnego lokaja i wysadzając księżyc w powietrze. Wszyscy jej nienawidzą, jednak nadal jest rodziną głównych bohaterów i musisz ją upchnąć w sezonie drugim (tak, też uważam, że mogli ją sprzątnąć w finale). Co robisz? Oczywiście, że kasujesz jej pamięć!

No właśnie, ten wybór jest tak banalny, że aż bije po oczach, jednak mimo mojego uprzedzenia do aktorki i postaci, widzę w tym konkretny zabieg scenarzystów. Trik z amnezją pozwala zresetować relacje z rodzeństwem i oszczędza nam dramy związanej z nienawiścią i wyrzutami sumienia. Sprytne i praktyczne.

Wszystko w drugim sezonie jest lepsze

Sezon 2 The Umbrella Academy jest wolny od konieczności przedstawiania świata serialu i jego bohaterów. Doskonale wykorzystuje tę wolność, dostarczając nam bardziej precyzyjną, spójną i płynną historię. Wątki fabularne prowadzone są bardzo zręcznie i sensownie, biorąc pod uwagę fakt, że nasi bohaterowie toną w morzu absurdu. Sceny walki są dynamiczne, muzyka trzyma poziom, aktorzy mogą rozwinąć skrzydła, a humor jest… wyjątkowy.

Klaus ponownie jest siłą napędową tego absurdu, bowiem jego postać jest tak odrealniona, że nie może nie bawić. Scenarzyści bardzo sprytnie znaleźli dla niego idealne miejsce w latach 60., gdzie staje na czele sekty hipisów. Po pierwszym sezonie obawiałem się, że wątek wietnamski był jednorazowym wybrykiem scenarzystów, jednak bardzo ciekawie został pociągnięty również w drugim sezonie. Właśnie takie zabiegi scenarzystów sprawiają, że drugi sezon nie jest odbierany jako odcinanie kuponów, ale naturalna kontynuacja opowieści.

The Umbrella Academy 2 - Klaus i jego wyznawcy
The Umbrella Academy 2 – Klaus i jego wyznawcy

W drugim sezonie The Umbrella Academy to bohaterowie są najważniejsi

Nie chcę Wam zepsuć przyjemności z oglądania drugiego sezonu, więc nie wdając się w szczegóły, podkreślę tylko jedną rzecz. Relacje między Hargreevesami zostały bardziej dopracowane i spędzanie z nimi czasu jest o niebo przyjemniejsze niż w sezonie pierwszym. Notoryczne skakanie sobie do gardeł bywało naprawdę męczące, dlatego chwała scenarzystom za ich pracę nad drugim sezonem. Dzięki niej możemy głębiej zanurzyć się w indywidualne perypetie bohaterów (aż do odcinka 5!), zanim znów przyjdzie im ramię w ramię próbować powstrzymać koniec świata.

Złoczyńcy z sezonu drugiego nie są tak charakterystyczni jak Hazel i Cha-Cha, chociaż Szwedzi świetnie się sprawdzają w swojej roli. Nie odwracają też uwagi od porąbanej psychiki głównych bohaterów, którą odkrywamy coraz bardziej z każdym następnym odcinkiem. Kolejną orbitą wydarzeń, wokół której krążą nasi bohaterowie jest Sir Reginald. W drugiej odsłonie serialu co rusz widzimy wtrącenia, pokazujące, w jaki sposób ojcowska figura przerobiła nastoletnich bohaterów w dziwacznych dorosłych, którymi teraz są. Dowiadujemy się też nieco więcej o jego pochodzeniu.

Niemi zabójcy Komisji – Szwedzi

Czy muzyka też jest lepsza?

Nie. Muzyka jest równie dobra, aczkolwiek główna scena taneczna, jeśli tak to mogę ująć, jest gorsza od obu, które dostaliśmy w sezonie pierwszym. Wiele razy wracałem do sceny tańca w pustym domu czy w parku. Jeśli nie pamiętacie tych scen, to linki znajdziecie w mojej recenzji pierwszego sezonu. W sezonie drugim natomiast dostajemy scenę taneczną w zakładzie fryzjerskim w rytm Twistin’ The Night Away Sama Cooke’a i mimo, że podoba mi się mniej od wyżej wspomnianych, to nadal wywołuje uśmiech na twarzy.

The Umbrella Academy 2 - scena taneczna
The Umbrella Academy 2 – scena taneczna

Trudno winić scenarzystów, że po sukcesie domowej sceny tanecznej, która stała się wiralem, chcieli odtworzyć jej sukces. To nie jest nowy zabieg w serialach, a skoro jesteśmy przy produkcjach Netflixa, to wystarczy przywołać Daredevila i sceny walki nagrywane w jednym ujęciu kamery. Po sukcesie tej sceny nagranej „za jednym zamachem” w korytarzu, podobne sceny znalazły się w pozostałych sezonach przygód Matta.

Steve Blackman o muzyce w serialu

Dobór muzyki w większości przypadków jest wręcz idealny. Trudno, żeby nie był, skoro sam proces Steve Blackman opisuje w ten sposób.

90% piosenek wybrałem już na etapie pisania scenariusza. Właściwie to umieszczam je w samym scenariuszu podczas pisania i zachęcam do tego również moich scenarzystów. Uważam, że muzyka jest pełnoprawną postacią widowiska. Kocham muzykę, muzyka to moje życie, więc jestem pewien piosenek, które wybieram. Czasami mam jakąś piosenkę w głowie i wtedy wiem jak napisać pod nią scenę, zamiast po prostu wrzucać melodię, która wywołuje emocje.

Steve Blackman – producent wykonawczy i główny scenarzysta The Umbrella Academy

Czasem oglądając niektóre sceny popadamy w podziw, w jaki sposób z pozoru nieoczywisty wybór muzyki pasuje do nich idealnie. Steve również wypowiedział się na ten temat.

The Umbrella Academy 2 - Steve Blackman
The Umbrella Academy 2 – showrunner – Steve Blackman

Robię to w inny sposób, ale również znam wiele piosenek, którymi lubię kontrapunktować wydarzenia na ekranie. Przykładem może być użycie „My Way” Sinatry w scenie z wybuchem nuklearnym. Widz zastanawia się jak to możliwe, że ta piosenka tutaj pasuje, ale w jakiś magiczny sposób to działa. Lubimy to robić w serialu i myślę, że robimy to naprawdę oryginalnie. Kocham wybierać te piosenki, ale również mam wspaniałego kierownika muzycznego, który ze mną nad tym pracuje.

Steve Blackman ani na moment nie mija się z prawdą, a sceny walki połączone z muzyką dodają kolorytu i tak już bogatej palecie barw tego serialu. Przykładów na to nie brakuje. Crazy Danieli Andrade grany podczas zamknięcia Diego w wariatkowie, Everybody Backstreet Boysów jako soundtrack krwawej walki ze szwedzkimi zabójcami czy Renegade Styxów jako ilustracja dzikiej popijawy Klausa.

Mocny, lekko wstrząśnięty drink z parasolką

The Umbrella Academy 2 - Apokalipsa
The Umbrella Academy 2 – Apokalipsa

Widzowie drugiego sezonu zostaną nagrodzeni rozszerzonym światem, który przykuwa uwagę na różne sposoby, bohaterami, którym dano nową głębię i historią, która w odpowiednim tempie odkrywana jest przed nami na przestrzeni 10 odcinków. Zanurzamy się w nich coraz głębiej w bardziej surrealistyczne aspekty tego świata (takie jak istnienie ducha Bena) lub wewnętrzne funkcjonowanie agencji ochrony osi czasu znanej jako Komisja. Te nurkowania, w połączeniu z bardziej ugruntowanymi spojrzeniami na to, jak to niegdyś odmienne, obdarzone super mocami rodzeństwo jednoczy się i używa swoich mocy, aby pomóc ludziom innym niż oni sami, sprawiają, że Umbrella Academy jawi się jako zupełnie nowy serial.

Rok drugi w zwariowanej akademii spod parasola okazuje się zabawniejszy i bardziej surrealistyczny niż pierwszy rok. To prawda, że zagłębia się w cięższe tematy i stara rozpakować dziecięce traumy głównych bohaterów, ale również znajduje czas na występ taneczny, podróże w czasie i kilka cudownych sekwencji walki, które cementują pełne zwrótów akcji the Umbrella Academy wśród najbardziej rozrywkowych produkcji Netflixa.

Uwielbiam to, że The Umbrella Academy jest bardziej zainteresowane postaciami niż ich mocami. To nie są Avengers, gdzie każda nowa bitwa opływa w nieoczekiwane sposoby, w jakie bohaterowie mogą używać lub łączyć swoje nadludzkie zdolności. Zamiast tego jest to serial o kilkorgu bardzo zepsutych ludzi, którzy chcieliby nie mieć mocy, ale muszą ich ponownie użyć, aby uratować świat.

Chociaż Reginald Hargreeves z lat 60. by tego nie aprobował, to „Drużyna Zero” (zrozumiecie po obejrzeniu) dowiodła, że jest bardziej zjednoczoną siłą, niż Umbrella Academy kiedykolwiek była. Scena, w której wszyscy pakują się do auta Vanyi, pokazuje jak długą drogę przebyli jako rodzina od czasu, kiedy po raz pierwszy się z nimi spotkaliśmy. Polecam.

Ocena:

Rating: 4.5 out of 5.

Ostatnie wpisy

Kategorie

Be First to Comment

Zostaw komentarz, ucieszę się ;)