Żeby była jasność – nienawidzę strajków jako formy protestu przeciwko czemukolwiek. Nienawidzę zwłaszcza takich strajków, które paraliżują pracę i życie innym. Okazywanie swojego niezadowolenia względem pracodawcy to jedno, ale utrudnianie tym samym życia innym – to drugie. Jest jeden wyjątek – strajk nauczycieli. Tych wspieram, niezależnie jak protestują.
Strajk nauczycieli to wyjątek
Strajk nauczycieli to jedyny wyjątek od tej mojej zasady i w pełni rozumiem dlaczego w godzinach pracy nauczyciele zajmują się walczeniem o swoje. Rodzice mogą być źli, bo trzeba dzieciakom zorganizować czas, osoby zdające egzaminy również mogą być złe, bo oprócz stresu związanego z samym egzaminem dochodzi im czynnik niepewności. Ja natomiast się cieszę, że nauczyciele się w końcu zbuntowali i to nie tylko dlatego, że rano dwa razy krócej dojeżdżam do pracy.
Raczej #teamchylinska
Niestety w moim życiu spotkałem może jednego albo dwóch nauczycieli, których szanuję i o których mógłbym powiedzieć coś dobrego. Dodam, że spotkałem ich dopiero na późniejszych etapach edukacji i wcześniej miałem (nie)szczęście do idiotów, przez których w moim umyśle utrwalał się żart, że jak ktoś nic nie potrafi to zostaje nauczycielem, a jak nie potrafi uczyć, to zostaje nauczycielem wuefu.
Już wtedy na wczesnych etapach edukacji podejrzewałem, że mam do czynienia z idiotami i teraz po 20 latach nie mam złudzeń, że nimi właśnie byli. Trafiałem na osoby, które swoje wewnętrzne frustracje wyładowywały na uczniach w szkole, gnębiąc nas, robiąc sobie żarty czy nie traktując sprawiedliwie. W klasach 1-3 miałem chyba najgorszą „wychowawczynię” w życiu, a dla mnie wychowawca w szkole, czyli drugim domu dla dziecka, powinien wychowywać i demonstrować wartości i postawy, które dzieciaki (szczególnie w wieku 7-9 lat) mogłyby naśladować i utrwalać. Tak nie było.
Pazerna świnia z podstawówki
Wspomniana przeze mnie 'wychowawczyni’ potrafiła stawiać oceny za zasługi: „A ty i tak to umiesz, to ci postawię 5” albo sprawdzać ćwiczenia od niechcenia, stawiając oceny nieadekwatne do efektów pracy. Potrafiła krzyczeć na nas jakbyśmy jej co najmniej kota zarżnęli i oskarżać, że na nią donosimy rodzicom. Ta sama osoba, żeby reperować swoje materialne braki, potrafiła przez cały miesiąc nam przypominać, kiedy ma urodziny z dopowiedzeniem: „Ciekawe co od was dostanę”.
Już wtedy, jako mały chłopczyk sobie myślałem: „jakie kurwa dostanę?!”, ale rodzice żeby się przypodobać robili między sobą zawody, kto może sobie na więcej pozwolić. Wskutek tego jedna z lekcji wyglądała jakbyśmy obdarowywali sułtana darami przywiezionymi z daleka. Mało tego, ta bezczelna suka, mimo że wtedy jeszcze tego nie rozumiałem, robiła badania marketingowe, od kogo i na co może liczyć. Po każdych świętach czy wakacjach przepytywała nas na pierwszej lekcji – gdzie byliśmy i co dostaliśmy, a jeśli pieniądze, to ile! Kiedy piszę ten tekst po latach to krew mnie zalewa na myśl o tej suce z ulicy łódzkiej w Kaliszu, a wiem gdzie mieszka, bo moja Mama często ją podwoziła do domu.
Moja Mama, kochany i dobry człowiek, ale jednocześnie moje zupełne przeciwieństwo – ona woda, ja ogień, ona spokojna, niewzburzona, ja porywczy, nerwowy, nazywający rzeczy po imieniu i nie biorący jeńców. Moja kochana Mama nie potrafiła lub też nie chciała odmówić tej kretynce podwózki, mimo że nie było jej to zupełnie po drodze i wiozła naszą kochaną, czerwoną, leciwą fiestą jej 150 kg dupsko na drugi koniec miasta (czasem kilka razy w tygodniu), bojąc się że synek może mieć nieprzyjemności jeśli odmówi. Teraz rozumiecie, że ten żart o nauczycielach nie był dla mnie żartem, a moja Mama odbierając mnie ze szkoły, robiła sobie niedźwiedzią przysługę, gdy ta świnia ryła nam się do auta.
Tak na marginesie, to dzisiaj takie zachowania w ogóle by nie przeszły. Rodzice mają lepsze wykształcenie niż kiedyś, są bardziej majętni i świadomi, dlatego jakby taka delikwentka uczyła w tych czasach, to nie miałaby lekko. W ogóle ślepota i postawa roszczeniowa obecnych rodziców, to temat na oddzielny wpis.
Praca nauczyciela to więcej niż widzimy
Staram się być obiektywny i zdaję sobie sprawę, że w nauczycielskiej profesji widzimy tylko płatne 2-miesięczne wakacje, 18 godzin pracy, urlop zdrowotny, ferie, ale tego czego nie widzimy jest znacznie więcej. Niska pensja wpływa na to, że dopełniają etat w kilku szkołach i mają rozciągnięty grafik dnia, dodatkowo nikt im pewnie nie oddaje za ksero czy materiały szkolne, a zebrania i sprawdzanie sprawdzianów odbywa się poza godzinami pracy. Tak samo zresztą jak przygotowywanie uczniów do konkursów i olimpiad. Pamiętajmy, że to są osoby, które w godzinach naszej pracy biorą odpowiedzialność za życie, zdrowie i kształtowanie naszych dzieci!
Naprawdę chciałbym, żeby nauczyciele mieli lepsze warunki pracy i płacy, bo dzięki temu osoby po studiach będą bardziej świadomie wybierały ten zawód. Wierzę, że jeśli będą to robić z powołania, a nie jako ostatnią deskę finansowego ratunku (żeby mieć jakąkolwiek pracę), to jakość nauczania ulegnie pozytywnej odmianie. Oczywiście zawsze jest wybór i mamy jeszcze sektor prywatny, gdzie nauczyciele zarabiają lepiej, a rodzice płacą niemało, żeby to było możliwe. Kapitalizm i to jest ok, ale dla mnie nigdy nie będzie OK świat, w którym są nierówne szanse na zdobycie wykształcenia. Nie każdego jest stać na posłanie dziecka do prywatnej szkoły i nie chciałbym, żeby taki ośrodek był równoznaczny z lepszym wykształceniem. Bariery w dostępie do wiedzy to krok wstecz dla społeczeństwa.
Taksówkarze
Teraz taksówkarze. Ta grupa zawodowa akurat nerwi mnie jak nic innego, zwłaszcza kiedy słyszę o ich protestach albo zasadzkach na kierowców Ubera. Niestety z kierowcami taksówek też mam jak najgorsze doświadczenia.
Wizerunek cwaniaczków i oszustów nie wziął się z niczego. Kto z was nie słyszał chociaż raz: „włączamy licznik?”, „potrzebuje pan paragon?”, „to którędy pojedziemy?” albo próby przewiezienia jak najdłuższą drogą. W obcym mieście zamawiając taxi, włączałem GPSa w telefonie, żeby mieć pewność, że mnie nie oszukają i niestety zdarzało mi się dochodzić swoich praw częściej niż bym chciał. Raz jadąc na lotnisko koleś pokazywał na drodze w jaki sposób rozjechałby Kaczyńskiego albo Tuska, gdyby nagle wyskoczyli z krzaków. Inny zamknął w taksówce moją koleżankę, kiedy zapytawszy o to na kogo głosowała, odpowiedziała nie wiedząc, że na to pytanie może paść zła odpowiedź. Jeszcze inny, jeszcze inną koleżankę nie chciał wypuścić z auta bez otrzymania jej numeru telefonu. Dopiero jak zagroziła policją, to otworzył drzwi. Na pewno każdy z was ma swoją taksówkarską przypowieść. Z Uberem jest inaczej.
Jakość usług przede wszystkim
OK, jest też taniej i nie muszą mieć tych wszystkich licencji, co taksiarze, ale szczerze mówiąc, nawet gdyby usługi Ubera były droższe od taxi, to i tak bym z nich korzystał. Taksiarze, którzy teraz strajkują i grożą, że zablokują drogi na lotniska, jeśli rząd nie zdelegalizuje Ubera są w moich oczach żałośni. Irytuje mnie, kiedy czają się na kierowców Ubera ze smołą i piórami albo organizują zatrzymania obywatelskie. Gdyby poświęcili tyle energii na uderzenie się w pierś i poprawę swoich usług, – bo to o to nam klientom chodzi – to nie mieliby powodów do strajku. Pisałem już o tym, podczas ich ostatniego strajku w tekście taxi kontra uber.
Korzystałem z wielu usług typu Uber, jak np. Bolt (dawniej taxify), czy Grab za granicą i zawsze byłem zadowolony. Jest to strasznie wygodne, że kilkoma kliknięciami możesz zapłacić za kurs, nie martwiąc się czy masz gotówkę w portfelu albo czy gość ma terminal do płatności kartą. Kiedy pierwszy raz jechałem Uberem w Polsce, to miły kierowca zapytał mnie czy jadę pierwszy raz, wyjaśnił o co chodzi i jak to działa, był dla mnie mega uprzejmy, a ja przeżyłem szok. Nie marudził całą drogę, że wiezie mnie tylko 3 km i że mu się to nie opłaca. W Uberze, ale nie tylko – każdy kierowca i pasażer oceniają się wzajemnie i może ten bat nad sobą sprawia, że chętniej dowożą jakość usług razem z pasażerami.
Nawet jak wracałem nad ranem, nawalony jak meserszmit i mój telefon tylko wie, jakim cudem zorganizowałem sobie transport, to nazajutrz miałem na mailu trasę przejazdu wraz z ceną. Dzięki temu wiedziałem, że mimo że nic nie pamiętałem, to kierowca nie zafundował mi trzech rundek dookoła rynku i przejażdżki autostradą przed odwiezieniem do domu. Prosto, uczciwie i klarownie, coś czego NIGDY nie dostałem od taksiarza.
Popieram strajk nauczycieli, gardzę taksówkarskim
Naprawdę trzymam kciuki za strajk nauczycieli i życzę, żeby szli po swoje i się nie poddawali, bo ich lepsze jutro oznacza lepsze jutro dla naszych dzieci, a w konsekwencji dla nas.
Taksówkarzom życzę więcej autorefleksji, bo jeśli zaczniecie idiotycznie blokować jakiekolwiek dojazdy, to wszyscy zamówimy Ubery, żeby tam podjechać i zrobić porządek.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz