Każdy, kto pracował lub pracuje w korporacji (korposzczur lub korposzczurzyca?) na bank zetknął się z tym, że ludzie nazywają innych i siebie również risorsami. Jest to tak kurewsko chore i uwłacza mi jako człowiekowi na tylu płaszczyznach, że muszę dać tutaj upust emocjom.
Pewnie usłyszycie/przeczytacie że wynika to z pracy na projektach IT, gdzie do każdego przypisane są osoby z odpowiednimi umiejętnościami, czyli dwa java risorsy, dwa C# risorsy itd. Gówno prawda i skończmy wreszcie z tym spłycaniem, bo każdy „java risors” ma osobowość i pod kwiaciastym sweterkiem kryć może się dusza romantyka, którą właśnie ktoś uprzedmiotowił i obraził! Np. jakiś korposzczur.
Do rzeczy. Szczególnie w tym określeniu lubują się Hindusy, risors to, risors tamto, potrzebujemy dodatkowego risorsa, straciliśmy risorsa, mamy w planach pozyskanie nowego risorsa. Kurwa jebana mać, narzędzie to jest np. młotek, śrubokręt, klucz czy jakiś inny cep, ale nie człowiek! Kurwica mnie bierze, kiedy ludzie sami siebie nazywają w mailach czy przez telefon risorsami. Ostatnio dostaję maila od koleżanki z Argentyny, która w odpowiedzi na maila szefa hindusa dotyczącego nominowania dwóch członków zespołu, odpisuje że może poświęcić dwa risorsy. Kurwa mać to nie seetlersi czy civilization, że poświęcisz dwie cegły i dostaniesz domek dla psa…
Żyjemy w XXI wieku. Dookoła trąbią o gender, równouprawnieniu, walce z seksizmem, rasizmem, dyskryminacją na wszelakich tłach od rasowego przez seksualne aż po wyznanionowe, a w pracy nadal jeden korposzczur z drugim nazwą cię risorsem. Wkurwia mnie to i wiem, że nie jestem odosobniony, bo z jednej strony krzywo się na ciebie patrzą jak opowiesz jakiś dobry żart o murzynach czy żydach, a z drugiej nie mają problemu żeby nazwać cię narzędziem i przeliczyć twoją pracę na h/resource.
Ja korposzczur uroczyście ślubuję!
Proszę was jeśli to czytacie to nie dajcie się wkręcić w to gówno i ślubujcie wraz ze mna, kładąc swoją dłoń na słowniku języka polskiego albo kierując otwarte dłonie w stronę zdjęcia Miodka czy Bralczyka (tak jak w progamie ręce, które leczą #gimbynieznajo). „Ja [podaj swoje imię i nazwisko] uroczyście przysięgam, że nie będę nazywał człowieka narzędziem i kolegom oraz koleżankom którzy zbłądzili podeślę ten wpis. A jeśli zbłądzę to pierdolnę się młotkiem w łeb, a następnie strzelę z liścia, żeby poczuć różnicę między człowiekiem, a narzędziem.”
No i zajebiście. Zrobiłem wpis z przesłaniem, a przy okazji nabiję sobie wyświetlenia. Klawo.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz