Edinson Cavani to obecny numer 7 w Manchesterze United, ale wszystko wskazuje na to, że jemu również nie uda się nawiązać do klubowych tradycji. Niedawno jego ojciec oznajmił, że synek wraca do domu latem, a Marcos Rojo (były zawodnik United) opowiada jaką to gwiazdą Edinson będzie w Boca Juniors. Jeśli to prawda, to oznacza, że siódemka znowu będzie do wzięcia, a klątwa numeru 7 w United trwa w najlepsze.
Koszulka z numer 7 w Manchesterze United waży więcej
Koszulka z numerem 7 ma ikoniczny status w Manchesterze United. Przez lata najlepsi z najlepszych przywdziewali ten numer, złotymi literami zapisując się w historii czerwonych diabłów. Wymieńmy chociażby takich zawodników jak Nobby Stiles, George Best, Bryan Robson i dodajmy do tego Erica Cantonę, Davida Beckhama i Cristiano Ronaldo. Przez lata numer 7 znajdował godnego następcę w czerwonej części Manchesteru i wnosił do zespołu tę szczyptę magii, która podrywała kibiców z trybun.
Mimo, że przez lata pochodnia była skutecznie przekazywana, a jej blask nie gasł, to niestety na Ronaldo ta wspaniała tradycja się zatrzymała. Z każdym kolejnym rokiem było coraz gorzej i teraz numer 7 niewiele ma już wspólnego z magią i podrywaniem kibiców z krzeseł. No chyba, że z frustracji.
6 nazwisk i tylko 20 bramek, czyli klątwa numeru 7
Oto lista piłkarzy, którzy nie podźwignęli legendarnego numeru 7. Ostatnim, któremu się to udało był Cristiano Ronaldo, który w 6 lat ustrzelał 84 bramki w lidze. Jego 6 następców ustrzeliło 20 na przestrzeni 12 lat, ale licznik Cavaniego nadal bije, mimo że więcej czas spędza poza boiskiem.
- Michael Owen: 31 występów, 5 bramek
- Antonio Valencia: 30 występów, 1 bramka
- Angel Di Maria: 27 występów, 3 bramki
- Memphis Depay: 33 występy, 2 bramki
- Alexis Sanchez: 32 występy, 3 bramki
- Edinson Cavani: 18 występów, 6 bramek
Fatalna seria siódemek
Michael Owen
Cristiano Ronaldo zamienił Manchester na Real Madryt latem 2009 roku. Wtedy również odszedł Tevez i Sir Alex Ferguson był zdesperowany, żeby wzmocnić atak tego lata. Zamiast wzmocnień, przyszedł Owen – były zawodnik Liverpoolu oraz Realu Madryt – i to właśnie on otrzymał legendarny numer 7. Owen przyszedł za darmo z Newcastle i gdyby grał za darmo, to pewnie można by mówić o zwrocie z inwestycji. Niestety, chociaż Michael Owen miał swoje momenty, a w pamięci kibiców zapisał się głównie zwycięską bramką w derbach w doliczonym czasie gry, to niestety niewiele chwały przyniósł koszulce z numerem 7. Bilans jego 3-letniego pobytu w Manchesterze zamknął się w 52 występach, w których ustrzelił 17 bramek. No i zgarnął swój wymarzony medal Premier League, który podsumował słowami: „Jeśli nie możesz ich pokonać, dołącz do nich”.
Antonio Valencia
Valencia dołączył do United tego samego lata co Owen i to jemu w pierwszej kolejności zaproponowano siódemkę. Valencia odmówił, natomiast po odejściu Owena w 2013 roku i po bardzo udanym sezonie 2011/2012, w którym zdobył nagrodę piłkarza roku w klubie – Antonio Valencia założył „kosę” na plecy.
Antonio Valencia nie był ani najbardziej widowiskowym ani bramkostrzelnym zawodnikiem, ale jego etyka pracy imponowała wszystkim trenerom, z którymi pracował. Valencii nigdy nie dało się odmówić zaangażowania i chociaż nigdy tego nie przyznał, to jednak jegi również przytłoczył ciężar magicznego numeru, z którym na plecach zdobył zaledwie 1 bramkę w 40 występach. Na początku kolejnego sezonu Valencia zrezygnował z siódemki.
W sumie Valencia zagrał dla Czerwonych Diabłów 339 występów przed odejściem latem 2019 roku, strzelając 25 bramek i zapewniając 62 asysty podczas swojego dziesięcioletniego pobytu.
Angel Di Maria
Manchester United w 2014 roku zakontraktował Angela Di Marię i kibice uwierzyli, że magia może znowu zawitać na Old Trafford. Początek byłego gracza Realu Madryt był nawet obiecujący, ale kompletnie zgasł przy akompaniamencie Louisa Van Gaala wystawiającego go nie na swojej pozycji. Rok później Di Maria uciekł z United, stając się wrogiem publicznym nr 1 kibiców United. 32 mecze, 4 bramki, 12 asyst. Taką schedę zostawił po sobie Argentyńczyk.
Z Di Marią wiązał się jeszcze jeden problem United – mianowicie bezsensowna polityka transferowa. Argentyńczyk nigdy nie wyglądał na zawodnika zainteresowanego grą dla United, a United mimo to zakontraktowało go aby pokazać światu, że nadal liczą się na rynku transferowym.
Ashley Young przypomniał Di Marii jak bardzo jest mile widziany w Manchesterze United, kiedy ten ostatni wrócił na Old Trafford z PSG.
Memphis Depay
Kolejne lato i kolejne wielkie zakupy United. Do klubu przychodzi Memphis Depay i zaczyna dość obiecująco. Z jego umiejętnościami, tempem, kreatywnością i prawdziwym ciągiem na bramkę, Memphis miał wszystkie atrybuty, by odnieść sukces w United. Wszyscy eksperci byli zgodni, że to transfer doskonały.
Jak zwykle miłe złego początki, a potem pudło za pudłem. Przyjście Jose Mourinho nie pomogło i Memphis zanotował tylko 7 goli w 53 spotkaniach. Kupił go Lyon w styczniu 2017 roku, a United zachowało opcję pierwokupu. Latem 2021 kończy mu się kontrakt i wszystko wskazuje, że będzie kontynuował swoją przygodę w Barcelonie.
Alexis Sanchez
Następnie przyszedł ON. To się nie mogło nie udać – wymiana Mkhitaryana za Sancheza + gigantyczna tygodniówka, ale za świetnego zawodnika u szczytu formy. Jednak nie udało się i Sanchez okazał się największą wtopą transferową United i numerem 7, który kibice najchętniej usunęliby z pamięci.
Sanchez nigdy nie pasował do United i mimo jego szumnych zapowiedzi, że od zawsze chciał tam grać, to jedyne czego chciał i jedyne, co zablokowało transfer do City, to gigantyczna tygodniówka zaproponowana przez United. Grał mizernie i nie miał za grosz zrozumienia z kolegami z drużyny. Często oddawał piłkę, wymachiwał rękami w powietrzu, powodując frustrację kibiców i trenerów. Ponoć czara goryczy się przebrała, kiedy ostro zaatakował na treningu młodą gwiazdę United – Masona Greenwooda. Alexis Sanchez podpisał kontrakt w styczniu 2018 roku, spędził w klubie półtora roku, zostawiając po sobie 5 bramek w 45 meczach (3 w lidze) i intro z grą na pianinie. Tylko w tym intro grał jak z nut. United miało go tak dość, że po okresie wypożyczenia nie domagali się nawet opłaty transferowej, byle tylko zniknął listy płac.
Edinson Cavani
Teraz najlepszy strzelec w historii PSG przywdziewa w United legendarny numer 7. Przed rozpoczęciem sezonu nikt nie miał wątpliwości, że kto jak kto, ale napastnik o takim talencie i tytanicznym etosie pracy z pewnością ten ciężar podźwignie. Jak klątwa numeru 7 wygląda w jego przypadku?
Edinson sezon ma całkiem niezły i już kilka razy ratował drużynę z opresji, jednak niestety coraz mniej czasu spędza na boisku przez kontuzje. Ponoć aklimatyzacja w Anglii nie jest dla niego łatwa, zwłaszcza, że nie porozumiewa się po angielsku. Angielska federacja również nie uszanowała talentu, który wnosi do ligi i od razu przywitała go 3 meczowym banem za rozmowę z kolegą w social media, która zdaniem FA (nie kolegi, ani również znawców językowych) była rasistowska. Nie dziwi mnie więc fakt, że może chcieć odejść z miejsca, w którym czuje, że z przyczyn kulturowo-społecznych nie pasuje. Nie sądzę jednak, że kibicie Manchesteru United będą kwestionować jego profesjonalizm w podejściu do wykonywanego zawodu. Z tego zawsze słynął Urugwajczyk.
Klątwa numeru 7, czy fatalne zarządzanie?
Antonio Valencia grał świetnie przed założeniem numeru 7 i po jego zdjęciu. Zarówno Depay jak i Di Maria świetnie sobie radzą po odejściu z United – ten pierwszy najpewniej wyląduje w Barcelonie, a ten drugi przedłużył kontrakt z PSG o rok. Alexis Sanchez również był jednym z lepszych atakujących w Premier League zanim przywlókł swoje pianino do teatru marzeń. Co ciekawe, po odejściu do Milanu znowu odzyskuje formę, strzelając i asystując. W 20 spotkaniach Serie A zanotował 5 bramek i 6 asyst, bardzo szybko przebijając dokonania z czasów czerwonej koszulki.
Możemy z tego wywnioskować dwie rzeczy, że albo presja ciążąca na numerze 7 w United jest zbyt wielka albo w United jest problem z zarządzaniem gwiazd i wydobywaniem z nich tego, co najlepsze. Zawstydzającym jest fakt, że Michael Owen u schyłku kariery był najepszą siódemką United po Cristiano Ronaldo. Ma to też związek z fatalną polityką transferową United zwłaszcza od czasu, kiedy lejce w klubie przejął Ed Woodward. To ostatnie trochę się zmienia po przyjściu do klubu Ole Gunnara Solskjaera, który stawia na młodych i perspektywicznych piłkarzy zamiast znanych nazwisk. Mimo, że United gra w kratkę, to inwestycje się zwracają, a Czerwonym Diabłom zdaje się brakować solidnego napastnika, prawoskrzydłowego i obrońcy, żeby na poważnie włączyć się w walkę o tytuł.
Jeśli Edinson Cavani faktycznie odejdzie z United tego lata, wszyscy kibice United zwrócą oczy na Dortmund, trzepocząc oczami do Jadona Sancho i Elringa Haalanda. Dorwać obu byłoby scenariuszem jak z bajki dla kibiców, ale być może chociaż transfer byłego zawodnika Manchesteru City zniósłby klątwę i obsadził numer 7 w United na lata.
Wpis pochodzi z bloga www.mistrzanglii.pl
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz