Byłem w stanach. Nie chciałem, nie szukałem okazji, kręciłem nosem jak się dowiedziałem, ale byłem. Nie to żebym miał wybór, ale w sumie kiedy jechać do stanów jak nie teraz, zwłaszcza, że podróż za cudze pieniądze. Byłem w stanach, z pracy, sam. Nie żadna tam Kalifornia, Nowy Jork czy Las Vegas – Cleveland. A co o Cleveland mówi wikipedia?
Z dorocznego (2010) rankingu magazynu „Forbes” wynika, że Cleveland jest „najbardziej przygnębiającym miastem USA” – m.in. z powodu takich zjawisk jak duże bezrobocie, wysokie podatki, korupcja itp.
Miło, ale po kolei.
PAPIERKOWA ROBOTA
Dowiedziałem się 3 tygodnie przed wylotem, że lecę. Czasu mało, a biurokracji od cholery. Najpierw aplikacja w pracy o kartę AMEX, żeby mieć jak płacić i wypłacać dolary na miejscu. Udało się. Teraz wiza. Kto nie wypełniał nigdy wniosku wizowego ten nie wie ile traci, ale przynajmniej nie poczuje, że obraża własną inteligencję. Jakie pytania? Między innymi ile zarabiasz, czy wieziesz materiały wybuchowe, czy wspierasz organizacje terrorystyczne, a jeśli nie to czy zamierzasz wspierać. Przykłady:
- Czy kiedykolwiek aresztowano lub skazano Pana/Panią?
- Czy kiedykolwiek rozprowadzał/a lub sprzedawał/a Pan/Pani nielegalnie substancje objęte kontrolą (narkotyki)?
- Czy trudnił/a się Pan/Pani prostytucją bądź stręczycielstwem?
- Czy zamierza Pan/Pani wjechać do Stanów Zjednoczonych w celu zaangażowania się w działalność wywrotową lub terrorystyczną?
- Czy jest Pan/Pani członkiem lub przedstawicielem organizacji uznawanej obecnie za terrorystyczną?
- Czy kiedykolwiek brał/a Pan/i udział w prześladowaniach prowadzonych przez nazistowski rząd Niemiec?
- Czy kiedykolwiek uczestniczył/a Pan/i w ludobójstwie?
- Czy cierpi lub cierpiał/a Pan/Pani na niebezpieczne zaburzenia fizyczne lub umysłowe?
- Czy kiedykolwiek był/a Pan/Pani uzależniony/a od narkotyków i/lub nadużywał/a Pan/Pani jakichkolwiek środków uzależniających?
Śmieszne nie? Przecież każdy wie, że terroryści to uczciwi ludzie, którzy z pewnością odpowiadają na takie pytania zgodnie z prawdą i wcale nie kłóci się to z ich interesami – boom.
Wniosek i fota ryja z przodu zrobiona! Termin spotkania w konsulacie USA w Krakowie ustalony. Teraz czas na konfrontację wyobrażeń z rzeczywistością.
WYOBRAŻENIA
Jadąc tam moim rozklekotanym pogromcą szos, szerzej znanym jako polówka lub VW polo Fox rocznik 90. widziałem to tak: wchodzę do budynku, przechodzę kontrolę paszportową, czekam w kolejce. Następnie jestem zaproszony do dużego pokoju urządzonego w amerykańskim stylu, no wiecie z tych filmów jak np. „Córka prezydenta” itd. Już tłumaczę – stare drewniane regały pełne książek, duży globus na rzeźbionym biurku, barek, a w nim whisky, dwa wielkie wygodne fotele ze skórzanymi obiciami i przynajmniej jedna amerykańska flaga (najlepiej kilka, jak w filmach). Wyobrażałem sobie że Pan konsul każe mi usiąść, zapyta dlaczego chcę jechać, ja mu grzecznie opowiem całą wyuczoną formułkę, że praca itd., że nie chcę tam zostać, a Amerykanki są zbyt tłuste jak na mój gust. Byłem przygotowany, że będzie sceptyczny, ale w bólach uda mi się go przekonać, dostanę pieczątkę do paszportu i heja. NI-CHU-JA. Rzeczywistość okazała się brutalna.
RZECZYWISTOŚĆ
Witajcie w rzeczywistości. Wjeżdżam do Krakowa (tym samym autem co powyżej), poradzono mi w pracy, że mogę zaparkować w Galerii Krakowskiej, ale nikt mi kurwa nie powiedział, że tak kurewsko trudno będzie zjechać w ten pieprzony zjazd, żeby tam się znaleźć, nawet z pomocą GPS-a! Dotarłem. Na styk. Zaparkowałem, wszystko zostawiłem w aucie oprócz dokumentów, bo wiedziałem, że nie wolno, ale nie wiedziałem, że mają tam szafki…brawo ja.
Zapytałem o drogę pana z bajglami/obwarzankami i dotarłem. Słyszałem już wcześniej jak to wygląda, ale teraz miałem okazję osobiście poczuć się jak bydło. Otóż do konsulatu amerykańskiego czeka się po drugiej stronie ulicy, jest tam kilka kamer i strażnicy w środku. Obok ciebie czekają inne krowy i byki, aż pan po drugiej stronie wyjdzie z budynku i zacznie wyczytywać nazwiska. Wtedy można podejść. W środku sprawdzanie dokumentów, pierdoły, przydzielenie numerka i won do kolejki. Pan konsul nie występuje w jednej osobie, a w czterech. Każdy w osobnym okienku jak panie w PKP. Kiedy wyświetli się twój numer wraz z numerem okienka, podchodzisz i PO POLSKU odpowiadasz na pytania dodatkowe czyli gdzie jedziesz, po co itd. Rozmowa trwa 3 minuty dostajesz zgodę lub nie (ja dostałem!), skanują Ci wszystkie palce i informują, że paszport z wizą przyjdzie kurierem do placówki DHL. Tak zdobyłem wizę. CDN.
P.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz